piątek, 31 grudnia 2010

sruuuu!

i nawet się nie zorientowałam, a już minęły dni odpoczynku i obżarstwa w Germanii, kilka dni na wariackich papierach, pomiędzy spotkaniami z rodziną i znajomymi, uganianiem się za ostatnimi prezentami, Bachy stronką i już koniec roku...

roku, w który weszłam w stroju zwierzaka, u boku mojego narzeczonego-owada ;)

oglądając różnorakie podsumowania roku na świecie, można się zdołować - wyciek ropy, Haiti, katastrofa z Smoleńsku, uwięzieni górnicy, powodzie i trzęsienia ziemi (no i ta nieszczęsna Gaga)...
a u mnie - rok pełen pozytywów!

skończyłam studia, co prawda na magistra przyjdzie czas, ale za to mam męża! pojechałam z nim na drugi koniec świata, zobaczyłam się z przyjaciółką twarzą w twarz po raz pierwszy od 8 lat, kupa naszych przyjaciół się pozaręczała, zaczęłam znowu chodzić na koncerty i (chyba) mam wreszcie stałą pracę...

wybieram sobie "profesję" na dzisiejszy wieczór, robię sałatkę i mam nadzieję, że nadchodzący rok będzie jeszcze bardziej zaskakujący :)

poniedziałek, 20 grudnia 2010

bezrobocie!

parę dni przebywam na bezrobociu, a mąż już zaczyna panikować, że nigdy się znowu nie zatrudnię...

easyyyy man, jutro rozmowa o pracę i mam nadzieję, że będzie wyglądać tak:

poniedziałek, 13 grudnia 2010

no!

pali w naszej kuchni, marudzi na moje marudzenie, wyciąga na miasto, wozi się taksówkami, rozpija mi męża...

wreszcie jest!

świat wrócił na swój właściwy tor :)

poniedziałek, 6 grudnia 2010

mikołajki, kurwa.

żeby nie było za słodko, na początek tygodnia i z okazji dzisiejszego Mikołaja zostałam uraczona mandatem tuż przed docelowym przystankiem.
Fajnie, że wczoraj wydałam prawie całą kasę kupując prezenty świąteczno-mikołajowe rodzinie i mężowi.... ehhh, dammit.

niedziela, 28 listopada 2010

orgasm.



i w tej chwili nie liczy się to, że jestem punkiem ;) każdy dźwięk jest rozkoszą dla ucha!

czwartek, 25 listopada 2010

KUUURRRYYYYWAAAA!

w zeszłym roku był "dół jak chuj", więc teraz już być nie może, choć właśnie tak się czuję.

sukcesu w nowej firmie raczej już nie przewiduję. chętniej zacytuję za Entombedem: "to są chuje, ja ich znam"

poniedziałek, 22 listopada 2010

jakże mały jest ten świat :)

poniedziałek rano, Malik siedzi w pracy i odbiera telefon od BardzoWażnegoKontrahenta.

BWK: "jak tam kominek, miał być gotowy na dzisiaj, klientka się dopytuje kiedy go wyślecie, bardzo już jest wkurzona"
Malik: (w głowie eeeheeehee) "z naszej strony wszystko jest gotowe, tylko czekamy na szyby od podwykonawcy.. bla bla bla.. proszę przekazać klientce, że będzie gotowy za parę dni"
BWK: "no ale jak za parę dni, ona już czeka 3 tygodnie, głowę mi suszy..."

Malik uspokaja BardzoWażnegoKontrahenta, prosi żeby przekazał klientce, żeby zaczekała jeszcze chwilkę, a my wyślemy towar jak tylko będzie gotowy. w międzyczasie dostaje od niego mailem dane klientki do wysyłki i nazwisko wydaje się Malikowi dziwnie znane... Po pół godzinie kolejny mail z prośbą, żeby zadzwonić do klientki i wytłumaczyć obsuwę, bo nie chce wierzyć BardzoWażnemuKontrahentowi.

Malik analizuje nazwisko, adres i nr telefonu i wybucha śmiechem. Po czym dzwoni do klientki:

Malik: "Dzień dobry, Agnieszka S. z firmy X, dzwonię w sprawie tego kominka... Może mnie pani nie kojarzyć, bo niedawno zmieniłam nazwisko, ale nazwisko H. pewnie pani zna?"
Klienta: "Aa no znam, oczywiście, od Dorotki"
Malik: "No to Ciocia, nie martw się, kominek będzie za parę dni, mamy mały problem ze szkłem!"

sobota, 20 listopada 2010

Buldog to nie Czesław, ale też smakuje

za krótko!!! za krótko!!!

cieszę się, że pomimo tego, że ostatecznie byłam na koncercie sama, jednak poszłam. stęskniłam się za głosem Tomka, jego krawatem i tym niesamowitym powerem, który niezmiennie od lat sprawia, że po prostu musisz, MUSISZ tańczyć!

pozostaje jedynie niedosyt, bo koncert trwał zaledwie godzinkę... no i smutno, że Sokół nie zdążył :(

poniedziałek, 15 listopada 2010

...

po tym co się dzieje od 2 dni, mogę tylko zacytować Bahoo:

"eh... kutwa."

sobota, 13 listopada 2010

jest 2.30 w nocy, czy wiesz gdzie są Twoje buty?

impreza magistrowa Damiana okazała się strzałem w dziesiątkę :) potrzebowałam spotkać się z moimi devojkami, poprzytulać się do Bachy, pośmiać z Ivanem, podyskutować z Michałem...

szkoda, że po raz kolejny nocny nam się udał i znowu zapierdalaliśmy połowę drogi do domu z buta. głównie dzięki kierowcy, który postanowił nie zatrzymywać się na przystanku najbliższym naszemu domowi (ok. 20 minut drogi -_-") choć wyobraziwszy sobie Rafała jadącego do Ivana w 5 numerów za małych butach, nie mieliśmy tak źle.

Edka na razie nie będzie. šteta :) choć cieszę się Bahoo, że wreszcie zaakceptowałaś mój wybór imienia!

poniedziałek, 8 listopada 2010

Niucon 2010

...czyli jak w 1,5 dnia pozbyć się oszczędności ;)

Miło było spędzić weekend w towarzystwie takich samych freaków jak my, pooglądać nocą teledyski K-popowych zespołów wraz z szalonymi fankami tychże, zaopatrzyć się w mangi na cały rok, czekać 2,5 godziny na cosplay trwający 20 minut, dowiedzieć się, że nasza wiedza o openingach i endingach jest równa zeru, wygrać na loterii breloczek z Yattamanem, i wreszcie kupować kupować i jeszcze raz kupować!
("kurde, mam już mało kasy... nie wiem czy brać tą flagę"
"ja na twoim miejscu bym wzięła"
"przekonałaś mnie")

czas zbierać kasę na następny rok!

środa, 3 listopada 2010

sukces(?)

wygląda na to, że moje pożegnanie z centrum handlowym dojdzie do skutku :) zdaje się, że popracuję sobie nieco u Rafała w biurze, w normalnych warunkach, za normalną kasę.

jeżeli się uda to na co liczę, odetchniemy trochę z Sokołem, a jeśli ta sytuacja utrzyma się dłużej... może wujek Szczupak doczeka się chrześniaka?

ostatnio znowu śniło mi się, że miałam dziecko, malutką córeczkę (nie wiem, czemu w kółko tylko córeczki, jak tak bardzo chcę synka!) a Sokół wczoraj rzekł:
"śniło mi się, że wróciłem z pracy, a ty mi mówisz: 'zapomniałam ci wcześniej powiedzieć - jestem w ciąży'. a ja nawet się ucieszyłem!"

piątek, 15 października 2010

Czesław znowu ziewa

niesamowita energia! i ta sceniczna ekspresja! każdy koncert Czesława we Wrocławiu jest mój, choćbym miała znowu wlec się do pracy jak zombie :)

jestem tak naładowana pozytywną energią! [Sokół, nie czytaj tego fragmentu] dla tego głosu i dla tej niesamowitej pary przenikliwych oczu mogłabym zapomnieć o całym świecie... [Sokół, już możesz czytać]
cały zespół jest po prostu tak niesamowity, że słuchanie ich płyt przestaje po czasie wystarczać - trzeba ich oglądać na żywo! mądrości Czesława i jego kanciasty taniec (kolejna reinkarnacja Curtisa), każdy członek zespołu grający przynajmniej na 3 różnych instrumentach, Karen, która potrafi robić głosem niesamowite rzeczy i niepowtarzalny Troels na perkusji, który momentami jest największą gwiazdą koncertu :)

już czekam na następny raz (i nie stchórzę przed wielkością Czesia i pójdę sobie zrobić te zdjęcia!)

niedziela, 10 października 2010

głupi szczeniak

mój długowłosy brat zachowuje się jak idiota, a ani ja ani mój mąż nie mamy na to najmniejszego wpływu.
jestem wkurwiona do granic i jednocześnie się martwię.

sobota, 2 października 2010

wróciłam do rzeczywistości

dopiero po tygodniu udało mi się jakoś otrząsnąć z polskiej deprechy - tak bardzo chciałam tam zostać!
wśród tych ludzi pełnych humoru, zadowolonych z życia, życzliwych, uczciwych, pomocnych, po prostu radosnych! i na tej plaży pokrytej drobniutkim piaseczkiem i milionami muszelek, otoczonej palmami wszelkiego rodzaju... w kraju małpek, gekonów i kurczaków z ekstremalnie długimi nogami :)
wszyscy - babeczka z motelu, taksówkarz, dziewczynka ze sklepu - życzyli nam, żebyśmy jeszcze tu wrócili. i bardzo tego chcemy! wyspa nas po prostu zaczarowała, zaczynamy zbierać pieniądze, żeby jak najprędzej tu wrócić!

niedziela, 12 września 2010

paku-paku | paniku-paniku

już jutro ruszamy w podróż poślubną (wreszcie). tyle godzin w samolotach! biegam jak podupcona po domu, nie umiem się spakować, mimo że stworzyłam listę i wszystko odhaczam... wciąż wydaje mi się, że czegoś zapomnę, nie spakuję, wsiądę nie do tego samolotu, zgubię walizkę...

huuu-saaaa... muszę zmienić myślenie. tropikalna wyspa, tanie piwo, piękne słońce, rafa koralowa, Mążuuu.

zostawiam magisterkę wymagającą poprawy. zostawiam wkurwiających klientów i problematycznych współpracowników. zostawiam zimną i ponurą polską pogodę. lecę cieszyć się życiem!

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

"Czesław ziewa"

"po tym jak zaśpiewała Mademoiselle Karen, zastanawiam się, po chuja ja nazwałem ten zespół Czesław Śpiewa?"
"teraz Martin poszedł siku, więc w następnej piosence Hans pójdzie"
"oni nie rozumieją polskiego, więc jak tu mamy tracklistę to ja im muszę tłumaczyć nazwy piosenek... bo oni nie wiedzą co to jest 'Krucha blondynka' tylko mają 'Cocaine song' a jak to potem wrzucą w Google Translate!"
"na naszym pierwszym koncercie w 2002 roku było 8 osób... a teraz Opole... i tu nie chodzi o te sms-y"
"tak to jest jak się gra z ludźmi, których się nie zna. im chodzi tylko o kasę, a ciebie mają w dupie" (perkusista coś wydziwiał :P)
"ale, że dzielę z kimś scenę na Opolu to że od razu jestem szmatą? ja sam decyduję kiedy jestem szmatą, a kto by nie chciał się napić wódki ze Stachurskym?"
"łączcie się w obciachu! Wrocław to duże miasto, nie musicie się jutro przyznawać, że byliście na naszym koncercie"

najlepszy wybór jakiego mogliśmy dokonać po tylu latach nie chodzenia na koncerty!

czwartek, 19 sierpnia 2010

praktycznie gotowi

bilety na samolot już dawno kupione, trzeba je tylko wydrukować i lecimy ^^ Rin i Ash zajęły się rezerwacją motelu dla nas, więc na plaży spać nie będziemy :)

wybraliśmy się także do centrum chorób tropikalnych, gdzie zostawiliśmy połowę wypłaty dzięki panu doktorowi, który byłby niezłym marketingowcem :) tak nas zagadał o zagrożeniach, epidemiach i nowych chorobach, że daliśmy się naszprycować szczepionkami 4w1 i generalnie żadna zaraza nam nie straszna. szkoda tylko, że nie stać nas już na wykupienie tabletek na malarię :/

paszporty też już odebraliśmy ^^ ahh, wszystkie dokumenty już mam wymienione oprócz karty do bankomatu ^^ jestem żoną, man!

trzy tygodnie i wreszcie urlop i wreszcie podróż poślubna na drugi koniec świata! łiiiiiiiiii!

sobota, 7 sierpnia 2010

oczekiwanie

jako, że byłam jedyną dziewczyną w towarzystwie i zarazem jedyną osobą poza podejrzeniem o niecne plany alkoholowe wobec jej syna, zostałam oddelegowana do zadzwonienia do Mamy Szczupaka -_-"
Mama Szczupaka: Halo?
Malik: Dobry wieczór, Agnieszka z tej strony, przepraszam za porę, ale czy zastałam czasem Tomka?
Mama Szczupaka: *konsternacja* a jaka Agnieszka, przepraszam?
Malik: Sokołowska :)
Sokół: nieee, wszystko zepsułaś, teraz powie, że Szczupak nigdy nie wróci, mimo, że siedzi koło telefonu!
Mama Szczupaka: ooo dzień dobry Agnieszko! Tomka nie ma, utknęli na lotnisku w Warszawie, sama nie wiem, kiedy będą...
Sokół: mówiłem...

i tak oto urodziny Szczupaka odbyły się bez głównego solenizanta i jego dziewczyny -_-"

wtorek, 3 sierpnia 2010

wrocławski pocałunek

nakręciliśmy wreszcie ostatnią 'scenę' naszego weselnego filmu, dłuuuuugi pocałunek na tle zmieniającej się panoramy miasta.
miło usłyszeć gratulacje od zwykłych przechodniów. miło usłyszeć, że jest się najpiękniejszą panną młodą. gorzej jeśli mówi to pan żul pozwalający sobie na zbytnią poufałość. :/
z niektórych miejsc spierdalaliśmy z piskiem opon, bo nadchodziły jakieś dresy lub karki, a ja jednak nie umiałam nie rzucać się w oczy w sukni ślubnej -_-"
kilka razy złamaliśmy prawo, aby uzyskać "najpiękniejsze ujęcie i scenę jakiej nikt jeszcze nie miał" :)

już za parę dni będzie wreszcie "efekt końcowy".

wtorek, 13 lipca 2010

Claire

Wreszcie Szczupak ma szanse się ustabilizować u boku NORMALNEJ dziewczyny :) zapowiada, że pewnego dnia się z nią ożeni, ona twierdzi, że chce rodzić mu dzieci... miiiiłooooość :P

Claire jest piękna, wygadana, wytatuowana, wykolczykowana, no i przyjechała tu do niego :) a pierwszym polskim słowem, jakiego się nauczyła jest "spierdalaj" i pije wódkę bez popity :) dobra będzie z niej Polka, no i jest najzajebistszą laską jaką ten kręcidupa miał... trzymam kciuki, oby im się powiodło :)

czwartek, 1 lipca 2010

sesja (zdjęciowa)

wreszcie udało nam się wybrać w ślubny plener!

wzbudzając ogólne zainteresowanie zrobiliśmy fotki w WFFie, na pergoli, dworcu Nadodrze... nie wpuścili nas za to na cmentarz żydowski, a w na parkingu na dachu Galerii były za wysokie murki, żeby uchwycić panoramę miasta... :/

za to dostałam kwiatuszka od miłej małej dziewczynki, panowie robotnicy na dworcu przestrzegli nas, "żeby to nie było nasze ostatnie zdjęcie" na tych torach, a pod WFFem dostaliśmy życzenia (z ukłonem!) od samego Michała Piróga! (Piroga?)

a mina naszej wrednej sąsiadki, gdy schodziłam po schodach w sukni ślubnej BEZCENNA!

czwartek, 17 czerwca 2010

środa, 16 czerwca 2010

nadchodzi nostalgia!

dzisiejszy dzień, jeden z ostatnich w tym instytucie, obfitował we wspomnienia, zdjęcia i Vojvodynę :)
wszystkie głupie cytaty z pierwszego roku, Freta chora przez 5 lat, wspomnienia imprez, zdjęcia z wykładowcami, akademikowe historie... to wszystko przy piwie Biały Baran (którego ja przechrzciłam na Jelenia). zaczyna i mnie się łezka w oku kręcić....

w sumie fajnie, że mam jeszcze 7 karniaków hihi :) a Vojvodyna już się ładuje na fejsa!

sobota, 12 czerwca 2010

kaloryfer

parę dni temu, na drzwiach do bloku pojawiła się kartka pisana pismem i stylem zerówkowicza, żeby przygotować mieszkania do "wycinania kaloryferów. instalatorzy". w środę od 7 rano kuli, wiercili i robili mega syf na klatce, po czym wycięli kaloryfery i u nas (także zostawiając mega syf).

w czwartek rano kuli, wiercili i robili mega syf u sąsiadów z góry, a o 7:30 ktoś dobijał się do drzwi. okazało się, że to "instalatorzy" przyszli wyciąć kaloryfer. byli bardzo zdumieni, że u nas już są wycięte -_-"

w piątek rano kuli i wiercili i robili mega syf na korytarzu, a przed 8 znowu ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Justyna otworzyła panom, którzy "przyszli wyciąć kaloryfer". oznajmiła im, że już dawno mamy wycięty, co na co oni: "naprawdę? a kto wyciął?" (Ziutek i Józek, kurrryyyyyyyywa)

kwintesencję tego zdarzenia zawarł Płamen, drąc się z łóżka: "KURRRRRWA MAĆ!"

dzięki Bogu jest sobota i nie pracują.

środa, 9 czerwca 2010

11 karniaków

o dziwo, mam ich mniej niż w zeszłym semestrze. o dziwo nie ma mega kolejek na konsultacje. niestety wszystkie moje karniaki to piosenki -_-"

Godzilla pierwszy raz się roześmiała, gdy opowiadałyśmy jej z Tonią o moim ślubie. oto moja strategia na obronę mgr - jak nie będzie mi szło, zacznę opowiadać o ślubie!

szkoda, że nie mogę opisać swego ślubu jutro na dyktandzie :/

niedziela, 6 czerwca 2010

gupia pogoda robi to specjalnie!

siedzę i udaję, że wciąż piszę (na jeden przeanalizowany artykuł przypada 15 minut na fejsie, filmik na jutjubie i 2 strony demotywatorów).

przeszłam się do kościoła w pięknym słońcu, więc pogoda zaliczona. biedny mój mąż musi cały dzień w pracy przesiedzieć :(

a sałatka z pomidorów wyszła mi mega ostra ^^

sobota, 5 czerwca 2010

jak krew z nosa.

w ciągu 4 godzin napisałam niecałą stronę :/ Serbowie i ich rynek prasy muzycznej (a właściwie jego brak) doprowadzają mnie do białej gorączki! (mam nadzieję, że Godzilla nigdy się nie dowie, że informacje na temat gazet wzięłam z forów i Wiki)

a na dworze tak pięknie! chyba rzucę to w pizdu i wyjdę gdzieś.

niedziela, 30 maja 2010

Malik ma męża!

"Ja Agnieszka... łihihihihihi... biorę sobie Ciebie Tomaszu... chlip chlip... za męża, chlip hihihihi chlip, i ślubuję Ci miłość, wierność i...hihihihi... uczciwość małżeńską... chlip chlip chlip chlip... oraz, że Cię nie opuszczę hihihihi... aż do śmierci... tak mi dopomóhuhuhuhuż Panie Boże wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci... uff."

dziękuję Wam wszystkim. jesteście kochani. to też dzięki Wam ten dzień był taki niesamowity. =*

środa, 26 maja 2010

Bachu: "nasz Malik wychodzi za mąż..."

siedzę już w domu i czekam na wielki dzień. 3 dni do zostania "Panią Sokołowską".

emocje mnie rozsadzają! przygotujcie chusteczki!

poniedziałek, 17 maja 2010

what a night!

żyję :P wieczór panieński okazał się być dużo lepszy niż się spodziewałam :) i choć skończył się jak zwykle, a nie z klasą, byłam lepsza od Sokoła, który wymiękł już o 23 :P

impreza u Kabiroo biznismen była wielką niespodzianką :) miałyśmy całe piętro dla siebie, więc niczym nie skrępowana mogłam opowiadać jak wykorzystam w łóżku mandat, wałek i koszmarną trzepaczkę do jajek rodem ze średniowiecza o_O
quiz o Sokole okazał się trudniejszy niż myślałam, co zaowocowało piciem koszmarnego drinka, robieniem pompek i pokazywaniem dupy! och jak mogłam nie wpaść na to, że mój narzeczony pragnie być królem Polski! -_-"
przeniesienie imprezy do Strefy Zero okazało się zgubne, bo w klubie skończyło się piwo i Malik kupił wódkę... potem nastąpił już tylko pokaz slajdów, m.in: tańce na scenie, kibel, Płamen pojawiający się znikąd i strrrrrasznie długa podróż taksówką :/
prezenty wymiatają. erotyczne gry i gadżety (wreszcie spełnię erotyczną fantazję Sokoła, przykuwając go do kaloryfera) i wspaniała gra Wiochmen (a w środku znalazłam różowy berecik z antenką!)

dziękuję dziewczynki! dziękuję Aniu! dziękuję Kabiroo!

wtorek, 11 maja 2010

o słodka satysfakcjo!

baby są jednak mściwe :) są i zawistne :) i jest to dobre, ale tylko wówczas, kiedy to ja jestem mściwa i zawistna :D evo priča:

dziecięciem będąc (czyli w czasach gimnazjum) podobał mi się S. niestety nie odwzajemniał mego szczenięcego uczucia i pod koniec 3. klasy związał się z niejaką M. od tego czasu minęło już całkiem sporo lat, z S. nie mam kontaktu w ogóle i generalnie nic mnie już nie obchodzi, M. spotykam sporadycznie (raz na 2 lata) na mieście. ale za każdym razem jak się widzimy, ona z nieukrywaną satysfakcją zarzuca tekstami typu:
"muszę już iść, S. zaprasza mnie na obiad"
"u mnie nic ciekawego, byłam gdzieśtam z S."
generalnie ona i S. to i tamto, i powinno mi być przykro, że ona go wyrwała i wciąż jest z nim, a ja niestety musiałam się obejść smakiem...
o słodka satysfakcjo! wczoraj przyszli oboje do mnie do pracy na zakupy. S. wyszedł z Kolpa jak tylko mnie zobaczył, natomiast M. zaczęła standardową gadkę w stylu "co słychać od ostatnich trzech lat?"
Malik: "a spoko, kończę studia...."
M.: "i co szukasz pracy w zawodzie?"
Malik: "raczej nie, chyba mąż będzie musiał niestety zarabiać na dzieci :)"
M.: "mąż? dzieci?"
Malik: "ano.. tak za 19 dni wychodzę za mąż :D"
M.: "niemożliwe.. ty? (a kto, kurwa, papież?) no to cóż... pozostaje mi pogratulować..."

O SŁODKA SATYSFAKCJO! trwaj sobie kochana M. przy swojej gimnazjalnej miłości, ale to ja będę mieć męża buahahahaha :P

piątek, 7 maja 2010

zgnieciona

w ciągu kilku ostatnich dni stałam się powiernikiem naprawdę wielkich problemów moich przyjaciół. ciężko mi z tym, nie umiem sobie poradzić z uczuciami jakie te zwierzenia we mnie wywołały, a nie mogę też powiedzieć ich nikomu dalej... siądę chyba do zakurzonego pamiętnika.

w kolejnym wolnym dniu byłam totalnie zabiegana. Nataszka spadła z kanapy na głowę, pilnowana przez ciotkę :/ a Tomek wykurzał szerszenia z pokoju Ovća za pomocą odświeżacza powietrza. o_O

jaoooooo, potrzebuję choć jednego dnia, w którym nic się nie będzie działo!

lekarstwem na dzisiejszy dzień są The Strokes

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

to też jest dobre na wkurw:

kupowanie bielizny ślubnej

kawa mrożona i sernik z Kamilką

patrzenie jak pani Basia Kwarc mknie na rowerze przez deszcz

stresu nie ma... jest wkurw.

na miesiąc przed ślubem nie mam jeszcze sukni >_< nie to, że nie mam jej w szafie, jest jeszcze nawet nie uszyta, bo jak to krawcowa stwierdziła "dopiero kończy komunie, a to jest jeszcze przecież miesiąc czasu". ale jakoś iść do ślubu w bieliźnie mi się nie uśmiecha.

zastanawia mnie dlaczego emeryci wszędzie wybierają się z samego rana i jeszcze się zawsze spieszą. przecież nie muszą nic robić cały dzień! musiałam dziś wpłacić utarg do 11 w banku. byłam o 10:30, oczywiście zastałam kolejkę emerytów i "każdy był tu wcześniej, ja stałam za tą panią, a tej tu w ogóle nigdy nie było.." za mną stała kobietka, która zostawiła dziecko w domu, więc ją przepuściłam i emeryci stwierdzili, że skoro zrezygnowałam ze swojego miejsca w kolejce to kolejka idzie dalej za tą panią, a ja dopiero po nich wszystkich >_< jaaaasne. bo babcia o kuli zostawiła swoją babcię chorą (sic!) też w domu i się do niej spieszy. jaaaasne. po 10 minutach kłócenia się podeszłam do okienka mając nadzieję, że mnie nie zlinczują.

lekarstwo na wkurw jest jedno. wyjść na słońce, patrzeć w bezchmurne niebo i słuchać Empire of the Sun

wtorek, 20 kwietnia 2010

jest stres?

nie ma! :P
zostało 39 dni do magicznego dnia :) a my sobie spokojnie wszystko załatwiamy, jak np zaświadczenia w urzędzie, miłe rozmowy z proboszczem, zamawianie tortu i wódeczki i... czujemy raczej podekscytowanie niż stres.
laski z factory, znajomi z którymi nie widzieliśmy się 2-3 tygodnie, wszyscy zaczynają rozmowę od tego magicznego pytania: "jak tam, jest stres? denerwujecie się" -_-" nie. :P
mąż mojej kuzynki stwierdził, że stres jest dopiero na dzień przed. dowiemy się zatem za 38 dni ^^

a 15 maja wieczór panieński!

piątek, 2 kwietnia 2010

pierwszy kwietnia!

stoimy na przejściu dla pieszych, Sokół dzwoni do Szczupaka:
Sokół: cześć Szczupak, zgadnij skąd wracamy?
Szczupak: no nie wiem... skąd?
Sokół: a byliśmy z Agą u ginekologa i zgadnij co?
Szczupak: no nie pieeeeeeerdooooool!... nie pierdooooool!
Sokół: jakbym nie pierdolił, to nie byłbyś wujkiem ;P
Szczupak: no nie pierdol.... naprawdę?
Sokół: nie, prima aprilis!
Szczupak: WY CHUJE!

jedyne, czego żałuję, to że nie mogłam zobaczyć jego miny :) wujek Szczupak jeszcze troszkę musi poczekać :)

niedziela, 28 marca 2010

i need more motivation and less alcohol...

skrócono mi dzień o godzinę, jest już prawie druga, miałam cały dzień pisać pisać pisać... tymczasem pliku z pracą nawet jeszcze nie otworzyłam, za to obejrzałam już z 20 stron z elficką modą ślubną... (tak tak, bo ja nie jestem księżniczką tylko elfem :P) ale czas spiąć pośladki i do boju!

podziwiam Sokoła, że wstał dziś rano do pracy, ja wylegiwałam się prawie do południa (gdyby nie ta zmiana czasu, to spałabym tylko do 11 :P), ale jak zwykle nie mogłam przegapić kolejnego powrotu Szczupaka :)
Sokół: "zginiemy, jak będziesz tak wracał dwa razy w miesiącu" (a już na pewno zostaniecie alkoholikami)

żałuj Bachu, że nie było Cię z nami - przybliżałam chłopakom co robili ostatnim razem po wódce (nie pamiętali nawet tej części z gołymi dupami), a Sokołek zasugerował mi, żebym zapisywała ich co lepsze popisy językowe, a wczoraj każdy z nich błysnął...

Szczupak: "To jest jak chuj bez łososia!" (WTF?)
Maks: "Powiem ci jak galerianka - jak mi kupisz coś do żarcia, to ci zrobię... coś do żarcia!"
Sokół: "Jestem mięciutki jak kaczuszka... wszędzie, bejbe"

godzina 14. czas na magisterium.

niedziela, 21 marca 2010

maraton alkoholowy

od urodzin Alji w czwartek do dziś dzień w dzień gdzieś wychodzę... :)
najpierw właśnie piękne urodziny z naszym Timem i niewiadomego pochodzenia Hiszpańcami, w piątek piwko w 7Kotach z Tomkiem i Tomkiem (i już wiem dlaczego biorę udział w maratonie :P), wczoraj znowu jakieś picie z Tomkami i Maksiem, które skończyło się pokazywaniem tyłków u Szczupaka na podwórku, a dziś powitaliśmy wiosnę na Wyspie z ekipą BigStara i jeszcze paroma innymi osobami - wypizgało nas strasznie!

i codziennie oczywiście mam na rano do pracy :) i co wieczór żegnamy się "Aguś... Szczupak... No to do kiedyś... Czyli do jutra" :)

wtorek, 2 marca 2010

:D

"nie kładę się spać dlatego, że jestem pijany, tylko że zaraz idę spać"

czyli dlaczego dawno nie byliśmy u Marty i Karola :D

poniedziałek, 1 marca 2010

pełna mobilizacja i... reakcja łańcuchowa

po koszmarnym śnie Sokołek postanowił o nas zadbać i zaproponował wspólną modlitwę wieczorem :) jaoo, dawno, dawno zaprzestałam tej praktyki, no i skutki już były. teraz co wieczór klękamy trzymając się za ręce, powierzamy nasze troski i problemy Bogu i dziękujemy. przede wszystkim za siebie nawzajem :) i koszmary już nie wracają. taki narzeczony to skarb. SKARB, man!

mobilizacja wzięła się też odnośnie magisterki, ale to już dzięki Godzilli, oraz za sprawą pewnej skargi... >_< zamiast na koniec marca, mam przedstawić swój rozdział POJUTRZE! siedzę więc i tworzę kolorowe tabelki i coraz bardziej ułomne ich analizy, byleby coś było ehh...

a podczas odpoczynku od ułomnych analiz, oglądam sobie jak Szczupak się wydurnia w FashionTV (bo oczywiście ten śmierdzący, pomarszczony, tłusty dziad nie raczy się odezwać!), np. tu:
oprócz Szczukiego moją uwagę zwrócił Isaac Carew, no a konkretniej jego gwiazdki na ramieniu...
a od Isaaka już prosta droga do Josha Beecha i... im bardziej na nich patrzę, tym bardziej wrażenie, że nie tylko Sokół będzie miał tatuaże w naszej rodzinie :D

wtorek, 23 lutego 2010

koszmar

nie miałam złych snów już od wielu, wielu lat, aż do wczoraj... wszystkie moje lęki, problemy i obawy skumulowały się w jednym śnie, niby nie powiązane sytuacje łączyły się ze sobą coraz bardziej na mnie napierając, a z mojej piersi wydobywał się tylko rozpaczliwy krzyk do Sokoła, żeby znalazł się przy mnie...

najgorsze, że przyśnił się dokładnie o 3 w nocy. i tak realny, że jeszcze po obudzeniu te straszne obrazy przewijały się przed moimi oczami, a ja nie mogłam się uspokoić, mimo że byłam przecież we własnym łóżku, w ramionach Sokoła, bez nikogo innego...

czas chyba na nowo zająć się zaniedbanym życiem duchowym. czas przestać się zamartwiać, a powierzyć problemy Temu, który może je rozwiązać.

wtorek, 9 lutego 2010

panna młoda z miłości

wybrałam się dziś z siostrą Sokoła na ślubny shopping i oto mam buty do sukni ^^

po zakupach pojechałam prosto do pracy, gdzie odwiedziła mnie koleżanka z innego sklepu i pyta co słychać.
Malik: a, kupiłam sobie dziś buty do sukni ślubnej...
Magda: no co ty? hajtasz się?
Malik: no przecież, nie pamiętasz jak ci pokazywałam pierścionek?
Magda: no tak widziałam, ale żeby tak od razu ślub... kiedy to?
Malik: w maju.
Magda: tak szybko? co, pewnie w ciąży jesteś.
Malik: nie...
Magda: to chcesz być?
Malik: nooo, za jakieś dwa lata.
Magda: no to na co ci teraz taka głupota?

ehh, dlaczego w dzisiejszych czasach takim ewenementem jest, że dwoje ludzi bierze ślub TYLKO dlatego, że się kochają?

piątek, 5 lutego 2010

na łyżwach do domu

codziennie rano mamy mokre schody, bo z daszku kapie topniejący śnieg. codziennie wieczorem schody zamarzają i zmieniają się w lodowisko. w swojej wyobraźni codziennie wywalam tam orła i wybijam sobie wszystkie zęby >_< jestem ciekawa jak sobie na tych schodach radzą nasze sąsiadki staruszki...

czwartek, 4 lutego 2010

tour de zapro :)

zaczęło się oficjalne rozdawnictwo zaproszeń na najlepszą imprezę tego roku ^^
w tym tygodniu zdołaliśmy odwiedzić rodziców, wujków Sokołka, moje ciotki i kuzynostwo i oczywiście obdarować Naš Tim :)
nasze rodziny od razu potwierdziły obecność, natomiast Tonia w jednym zdaniu zawarła kwintesencję swojej osobowości:
"prosimy o potwierdzenie przybycia do 15 kwietnia... a jak nie zdążę?" (w mojej głowie od razu narodziła się wizja Toni dzwoniącej 15 kwietnia o 23. wieczorem - "o Boże, Mały, zapomniałam! będziemy, będziemy, potwierdzam!") :)

czas chyba wybierać obrączki...

wtorek, 26 stycznia 2010

a co gdyby?

Sokół: A co by było gdybym ja jednak został słynnym piłkarzem i grał gdzieś w Anglii, a ty byś została gwiazdą rocka?
Malik: Nie wiem, pewnie byśmy się spotkali w jakiejś knajpie i zakochali :)

poniedziałek, 18 stycznia 2010

bleee

jest poniedziałek. a Gordi chyba zapomniała o mnie i moich karniakach, bo wciąż nie wiem co mam przygotować. na jutro, heh. mam dziwne wrażenie, że jestem w dupie.
napisałam całą jedną stronę drugiego rozdziału magisterki, który mam ponoć oddać do końca miesiące. dobrze, że chociaż coś się ruszyło. ale pewnie nie zdążę i mam dziwne wrażenie, że jestem w dupie.
dziś wypłata. zobaczymy, czy wystarczy mi do następnej. kiedy już się zaczęło fajnie układać, magicznie zniknęło mi ok 100zł z kasy. z nerwów nie posprzątałam sklepu, a dziś po mnie przyszła Madzia i znowu mam dziwne wrażenie, że jestem w dupie.

czas pisać CV po angielsku i spierdalać do międzynarodowej korporacji.

czwartek, 7 stycznia 2010

nadchodzi sesja.

w tym semestrze nie czeka mnie żaden egzamin :) same zaliczenia, ale to najważniejsze oczywiście u Gordi. i mimo wcześniejszych postanowień i chęci jak zwykle mam osiemset nie zaliczonych/nie napisanych/nie oddanych rzeczy. po raz kolejny powtórka z rozrywki i gigantyczne kolejki na konsultacje -_-"

tymczasem siedzę sobie przed komputerem z kawką, dumam nad magisterką i upajam się głosem Toma Smitha... (i co zamknę oczy widzę Iana Curtisa - nie spodziewałam się, że ktoś jeszcze będzie miał tak urzekający głos)

sobota, 2 stycznia 2010

sylwestrowe impresje

zoologiczna impreza naprawdę się udała :) spodziewałam się, że będzie dużo kotów, tymczasem byłam jedyna, ale naliczyłam 3 żaby, parę owadów (głównie pszczół), dwie świnki... i oczywiście Pana Krowę :)

moja kocia bluza została obficie polana dwa razy winem, raz piwem, a na koniec pysznym barszczykiem :/ chyba muszę ją wyprać :P

fajerwerki na Ostrowie Tumskim były piękne, śniegu dużo do rzucania też było, no i widok Rudolfa chodzącego po dworze w rajstopach - bezcenny (choć wyglądał nieco jak Blade)

jak co roku, było cudownie :) czekam z niecierpliwością na zdjęcia :D