czwartek, 14 listopada 2013

pożegnania

Tato Sokoła odszedł w zeszłym tygodniu. Zabrał ze sobą zdjęcia wnuczek i książkę, i dołączył do swoich rodziców... Koledzy z osiedla przyszli go pożegnać, jak mówił Sokół, zawsze przychodzili pożegnać jednego ze swoich i za każdym razem było ich mniej :(
Bardzo mi szkoda, że odszedł tak szybko, i że tak niewiele czasu w sumie z nim spędzaliśmy... zawsze były ważniejsze rzeczy lub nie było czasu. Teraz przynajmniej postaramy się go odwiedzać częściej :(


Ja ostatecznie pożegnałam się z dawnym przyjacielem. Smutna okoliczność śmierci Taty pomogła mi nawiązać ponownie kontakt i ostatecznie przekonać się, że nie warto się starać, by tę przyjaźń przywrócić do życia.

DO ZOBACZENIA TATO!

poniedziałek, 16 września 2013

czego nauczyło mnie pół roku z Matyldzią


  • 4 godziny snu pod rząd to dużo
  • piąta nad ranem to idealna pora na śpiewanie piosenek
  • jeśli chce ci się siku to spokojnie wytrzymasz jeszcze dwie godziny
  • tetrowa pieluszka to idealne dopełnienie KAŻDEGO stroju
  • kupę najlepiej się robi do świeżo założonej pieluchy
  • świat się nie wali jeśli nie obejrzysz odcinka swojego ulubionego serialu
  • nie zawali się też jeśli nie obejrzysz pięciu odcinków
  • spanie na spacerze jest mało interesujące
  • jedzenie jednego posiłku może trwać nawet ponad 2 godziny
  • każdy konflikt można rozwiązać dając jednej ze stron sporu dziecko
  • w ogóle spanie jest przereklamowane
  • kiedy nie masz siły/jesteś śpiąca, uśmiech dziecka cię uleczy :3

czwartek, 25 lipca 2013

dotrwaliśmy!

za 10 godzin będzie w domu. już na zawsze!

wtorek, 16 lipca 2013

już się nie duszę

wystarczyło wyskoczyć trzy razy do Wrocławia z rodziną i nosić ze sobą mp3 na spacery :)

rodzice teraz wyjeżdżają na dwa tygodnie, więc czeka mnie więcej pracy, ale i luzu i spokoju.

Sokół wraca za 9 dni!

jest dobrze.

środa, 3 lipca 2013

3 tygodnie

lepiej, żeby już wrócił z tej szkoły, bo coraz głupsze/dziwniejsze/wkurzające sny mnie męczą :(

czwartek, 23 maja 2013

duszę się

żeby była jasność: jestem wdzięczna mojej Mamie, że mogę tu mieszkać i że generalnie zajmuję się tylko dzieckiem. I swoje dziecko kocham najmocniej na świecie.

ALE

męczy mnie to ciągłe siedzenie w domu, męczy mnie codzienna rutyna - szybkie śniadanie póki mała jeszcze śpi, jej pobudka, karmienie i spacery w kółko po tych samych ścieżkach i nieustanne próby, żeby jednak zasnęła jeszcze raz popołudniu.

wkurza mnie to małe miasteczko, gdzie w każdym sklepie jest to samo, bo wszyscy zaopatrują się u tego samego dostawcy, że nigdzie nie mogę zapłacić kartą, że nie mam samochodu, do którego mogłabym wsiąść i odwiedzić moich przyjaciół we Wrocławiu, wkurza mnie, że wszyscy się tu znają, a ja jestem obca, albo jestem "córką tej pani od nauk, a wciąż chodzę sama z dzieckiem"

wkurza mnie to, że monopol na złe samopoczucie i kiepski humor ma tylko Mama. że kiedy powiem, że jestem zmęczona, że nie mam siły, że wkurza mnie to nieśpiące dziecko, to słyszę tylko rzeczy w stylu "po sześciu tygodniach już masz dość?", "ciesz się, że nie ma kolek", "a gdybyś była sama z dwójką dzieci, to co byś powiedziała" NIC KURYWA, ZAMKNĘŁABYM JE W DOMU I POJECHAŁA DO WROCŁAWIA SPOTKAĆ SIĘ Z PRZYJACIÓŁMI.

nie przeszkadza mi to, że mamy jakby dwa gospodarstwa domowe w jednym domu, że płacę za prąd i wodę, że sama piorę i prasuję rzeczy Mati, Sokoła i moje, przeszkadza mi to, że nie mogę swobodnie wyrażać swoich negatywnych uczuć, bo wcale nie mam tak źle, bo nie mam tak naprawdę problematycznego dziecka, bo nie jestem sama, bo mam kogo poprosić o pomoc. ale kiedy Mati drze się w niebogłosy na spacerze, a ja marzę tylko o tym, żeby zasnęła, bo sama padam z nóg i pragnę 10-minutowej drzemki i przebiega mi przez głowę myśl, żeby ją walnąć i ta myśl mnie przeraża i boję się sama siebie - nie mam komu o tym powiedzieć, bo przecież WCALE NIE MAM CIĘŻKO.

a kiedy wczoraj Tato przyszedł z pracy zdołowany i usiadł przed telewizorem ze smutną miną i niewidzącym wzrokiem, usłyszał tylko "no chyba nie zamierzasz naprawdę tak tu siedzieć z taką miną".

z jednej strony odliczam dni do powrotu Sokoła i pragnę wyprowadzki, z drugiej myśl, że mogę sobie sama już naprawdę nie dać rady i przede wszystkim finansowo, paraliżuje mnie i chciałabym móc być tu jak najdłużej...

wielkie odliczanie

wyjedzie jeszcze tylko 9 razy.

odliczam z niecierpliwością, bo jednak nie dałam rady się przyzwyczaić.

wtorek, 7 maja 2013

matrioszka






4 pokolenia, o jacie!

wtorek, 30 kwietnia 2013

chustomama

"ale nie naciągaj jej tak, przecież ją zgnieciesz"
"nie wypadnie ci?"
"a ona ma czym oddychać jak ją tak zawiążesz?"
"może ja ci ją potrzymam albo pomogę ci wiązać..."

pierwszy spacer po mieście wzbudził niemałe zainteresowanie :D aż mnie panie na poczcie (!) przepuściły w kolejce!

piątek, 29 marca 2013

.

trzy dni zamiast dwóch
trzy noce zamiast dwóch

co za radość!

wtorek, 26 marca 2013

kryzys

pierwsze dziesięć dni z córcią były idealne.
teraz zaczęły się małe problemy i marudzenia i bóle brzuszka i kiedy ona płacze, a ja nie wiem dlaczego i nie umiem jej pomóc, sama zaczynam płakać.
i wtedy wchodzi mama, mówi, że nie mogę płakać, bo ona to wszystko czuje, bierze ją i uspokaja, mimo że ja nie mogłam jej uspokoić od godziny.
i wtedy jeszcze bardziej płaczę, bo czuję, że ją zawodzę :(

jak wyciszyć negatywne emocje?

wtorek, 12 marca 2013

czekamy

Malik: już myślałam, że Matyldzia wyjdzie w ten weekend...
Sokół: ja też, ale może wzięła sobie te Matki I Kwartału do małego serduszka :3
Malik ^___^

czwartek, 28 lutego 2013

cud

mój straszący mnie od 8-mego tygodnia ciąży cesarką lekarz, stwierdził dzisiaj, że "dziecko w sumie jest nieduże i powinno mi się udać naturalnie"

MUSZĘ OZNACZYĆ TEN DZIEŃ GWIAZDKĄ


czwartek, 21 lutego 2013

Be Aggresive

ponoć słuchając agresywnej muzyki w ciąży przekażę to na dziecko i będę potem żałować...

niedziela, 17 lutego 2013

ten blog staje się kroniką mojego marudzenia

Goszka mówiła, że z czasem robi się łatwiej. U mnie na razie z każdym pożegnaniem jest coraz trudniej...

ale może po prostu jeszcze się nie przyzwyczaiłam :(

środa, 13 lutego 2013

geny

moja Babcia i Mama przekazały mi w genach chorobliwe martwienie się. Babcia potrafi całą noc nie spać, bo myśli "jak ja biedna w tej ciąży siedząc w domu muszę po schodach zasuwać w górę i w dół", Mama zastanawia się czy moja siostra będąc w 2. klasie liceum o profilu kulturoznawstwa znajdzie pracę po studiach...

po trzech tygodniach od przeprowadzki mój uśpiony do tej pory gen martwienia się zaczyna budzić się do życia -__-"
a co jeśli zapomnę jakiejś ważnej rzeczy do szpitala i będę miała nieprzyjemności od położnych
a co jeśli nie będę umiała nakarmić Małej piersią
a co jeśli nie będę potrafiła jej przewinąć
co jeśli nie wrócę do formy sprzed ciąży i przestanę się podobać Sokołowi

i tak dalej i tak dalej...

zdecydowanie mam tu za dużo wolnego czasu i za mało rzeczy, które mogę robić, a jednocześnie się oszczędzać.

poniedziałek, 4 lutego 2013

upsik

Matylda stoi już na głowie, więc lekarz kazał się oszczędzać, żeby ta głowa się za szybko nie pokazała :)

w związku z tym, między powrotem Sokoła w piątek o 23 i jego wyjazdem w niedzielę po 16, zdążyliśmy:
- wyprać mu mundur
- ugotować dwa obiady
- pojechać na szkołę rodzenia
- spotkać się z kupą jego znajomych
- zrobić zakupy spożywcze
- nie załatwić nic w biurze Orange
- zamówić kupę rzeczy dla Matyldy na Allegro (i trochę dla mnie)
- porozkładać resztę kartonów
- wyprasować mundur
- rozładować akumulator w samochodzie
- naładować akumulator
- zepsuć bramę wjazdową

Na przytulanie i całowanie zostało mniej czasu, niż bym chciała, ale powinno wystarczyć na ten tydzień. Ważne, że był, nawet jeśli nie mogliśmy spędzić tego czasu sam na sam.

...i chyba zacznę się oszczędzać od dzisiaj...

środa, 23 stycznia 2013

...i pojechał

pierwsze rozstanie niby tylko do piątku wieczorem, a jednak mam takie dziwne uczucie w środku. przez najbliższe pół roku tak właśnie będzie - oczekiwanie od niedzieli popołudniu do piątku wieczorem.

te wszystkie popakowane kartony i puste regały jeszcze tylko potęgują niemiłe wrażenie pustki. ehhh

środa, 9 stycznia 2013

postanowienie

w zeszłym roku obyło się bez postanowień i wyszło wszystkim na dobre :) bo większość marzeń się spełniła!
teraz, wygrzebując się spod przeziębienia mam tylko jedno postanowienie - OGARNĄĆ PRZEPISY CELNE!