środa, 6 sierpnia 2014

5 dni z rodziną, czyli jestem rodzicem z kosmosu

pojechałam z mamą i Mati odwiedzić rodzinę w Niemczech. Babcia bardzo już za nami tęskniła, więc spakowałyśmy się i pojechałyśmy tam na kilka dni.

nigdy w życiu, NIGDY wcześniej nie czułam się tam tak źle jak teraz. powtarzałam sobie, że robię to wszystko dla Babci, że to do niej przyjechałyśmy, ale było mi tak niewyobrażalnie ciężko jak nigdy.

czułam się ciągle pod ostrzałem, ciągle krytykowana, moje zdanie podważane lub wyśmiewane, tylko dlatego, że wychowuję moje dziecko po swojemu. bardzo żałowałam, że Sokoła nie było z nami, bo dzięki mojemu wychowaniu (sic!) nie potrafiłam się dobrze bronić, stać przy swoich racjach, a tylko bardziej się denerwowałam i zapadałam w sobie i czułam się winna za to, że nie chcę uznać ich racji/wyższości.

zaczęło się niewinnie - od Matyldzi, która przyniosła babci kwiatka i cała rodzina zaczęła wyśpiewywać peany na jej cześć "ślicznie! pięknie! jaka grzeczna dziewczynka! cudownie!" [do cholery, to tylko zwykły kwiatek, dużo lepiej jest po prostu podziękować, ZAUWAŻYĆ WYSIŁEK DZIECKA ("widzę, że znalazłaś ten kwiatek specjalnie dla Babci, to bardzo miłe, Babcia się ucieszyła z tego kwiatka")]

potem było tylko gorzej...

Ja: Matyldziu, z którym chcesz sosem makaron?
*Mati pokazuje*
Wujek: no już zdurniała do reszty, małe dziecko się będzie pytać, który sos wybiera, uważaj bo ci odpowie
(Mati dostała sos, który wybrała i zjadła wszystko)

-

Ciotka wchodzi do pokoju, a ja karmię Mati na kanapie. piersią. o godz. 15.
Ciotka: czemu Matylda jeszcze nie zjadła obiadu?
Ja: przecież właśnie je.
Ciotka: jaaaasne, z cyca po pół roku to już tylko woda leci. czemu jej nie dałaś obiadu?
Ja: bo się właśnie obudziła 10 minut temu, po spaniu zawsze je pierś.
Ciotka: no agnieszka co ty wyprawiasz...

-

Mati boi się psa, który kilka razy w szale zabawowym na nią wpadł. boi się też wujka, nie wiadomo dlaczego. gdy wujek lub pies się zbliża, Mati ucieka do mnie na ręce. generalnie czuje się tam niepewnie i trzyma się blisko mnie cały czas.
Ciotka: a ty tylko "mama i mama", nudna już jesteś.
Ja: czuje się niepewnie, boi się, to co ma robić? wiadomo, że pójdzie do mamy.
Ciotka: i ty myślisz, że to jest dla niej dobre?
Ja: O_O oczywiście, niech wie, że może na mnie liczyć.
Ciotka: dziecko musi się nauczyć samodzielności, już 3letnie dziecko jest gotowe do wszystkiego [co to jest to wszystko to już się nie dowiedziałam], a niektórzy rodzice nigdy nie pozwolą dzieciom na odłączenie się od mamy...

-

Ciotka: a jak ty sobie radzisz w domu, jak ona tak ciągle na tobie wisi? gdzie sprzątanie. pranie, prasowanie, gotowanie?
Ja: w domu nie wisi na mnie cały czas
Ciotka: i chcesz mi powiedzieć, że tylko tutaj się tak zachowuje, a w domu bawi się sama?
Ja: tak. przecież, kiedy mama wyjeżdża do was to robię wszystko - zakupy, obiad, pranie...
Ciotka: coś mi się nie chce wierzyć

-

I MÓJ HIT!

Ciotka: a myślałaś kiedyś, żeby ją po prostu położyć do łóżeczka, powiedzieć dobranoc i wyjść?
Ja: nie. bo ona potrzebuje być blisko i zasypiać ze mną.
Ciotka: jaaasne, ona ma taką potrzebę. to ty ją tego nauczyłaś.
Ja: nie nauczyłam jej budzić się w nocy co pół godziny, są dzieci z różnymi potrzebami, ona potrzebuje zasypiać z kimś blisko i wybiera mnie i pierś. Tomkowi na razie raz się udało ją uspać.
Ciotka: a kiedy zamierzasz ją przestać "usypiać" i po prostu zostawić, żeby sama zasnęła.
Ja: kiedy będzie na to gotowa, teraz jeszcze nie jest.
Ciotka: nigdy nie będzie gotowa jeśli jej tego nie nauczysz - są dzieci, które do 10-15 roku życia śpią z rodzicami...
Ja: nie popadajmy w skrajności
Ciotka: ALE TO CO TY ROBISZ TO WŁAŚNIE JEST SKRAJNOŚĆ! Ja i twoja mama wychowałyśmy w sumie piątkę dzieci i z żadnym nie mieliśmy takich problemów. [jeżeli dla kogoś problematycznym dzieckiem jest dziewczynka, która potrzebuje poleżeć 2h wieczorem przy mamie to WSZYSTKIM WAM ŻYCZĘ PROBLEMATYCZNYCH DZIECI]
Ja: a ja mam jedno dziecko i wychowam je tak jak uważam za najlepsze.
Ciotka: ale musisz też myśleć o sobie! ja bym nie wytrzymała jakbym musiała codziennie dziecko usypiać do 2 godziny.
Ja: ale ja myślę o sobie, jest mi z tym dobrze i robię to co jest dla mojego dziecka dobre.

wróciłam do domu tak okropnie wypruta emocjonalnie, czułam się tam po prostu źle i za każdym razem, kiedy poświęcałam swojemu dziecku 100% uwagi, tak jak staram się robić i w domu, czułam się obserwowana i oceniana. na końcu języka miałam ripostę, że nie będę słuchać uwag o wychowaniu od osoby, której dwójka dzieci jest emocjonalnymi inwalidami, uciekającymi przed każdą odrobiną odpowiedzialności w gry i materializm. dla których "zdrowym egoizmem" jest zaprzestanie kontaktu z Babcią po wylewie, bo to "nie jest już ich Babcia".

mam dość rodziny na najbliższy rok.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

szybciutko

Mati zmienia się z dnia na dzień i nagle z niemowlaka mam w domu małą dziewczynkę :3

na wakacjach w Czarnogórze nauczyła się mówić "kiciu!", a zaraz po powrocie zaczęła sama biegać!
i mówi "Daniel"!

tylko czekać aż pójdzie do pracy ;)


wtorek, 20 maja 2014

czas na dwa samochody

człowiek się szybko przyzwyczaja do dobrego ;)

zanim zrobiłam prawko, normalnym dla mnie było ciśnięcie się w autobusie, gorąco w PKS-ie czy jazda przepełnionym pociągiem i drałowanie na tramwaj. Dziadek wciąż namawiał mnie na prawo jazdy, bo "samochodem tak wygodnie, i czekać nie musisz i ściskać i chodzić na przystanek", ale mnie to nie robiło wielkiej różnicy ;)

tymczasem w ostatnim tygodniu dwa razy zamiast samochodem musiałam przejechać się do pracy busem właśnie i O MATKO!!!!
dwa razy jechałam obok osób śmierdzących cebulą :(
raz kierowca busa mnie nie zabrał, bo miał przepełniony autobus i wziął tylko jedną osobę (niestety nie byłam to ja)
raz jechałam PKSem z włączonym grzaniem i usmażyłam sobie nogi
i dziś też jechałam w tak mega wielkim ścisku (ale przynajmniej kierowca ładował wszystkich do środka zamiast odmówić jazdy ;)

jak dobrze, że jutro już znowu będę mieć swój samochód :3

czwartek, 10 kwietnia 2014

porażki

Czy matka RB ma prawo się zdenerwować? Czy jeśli obrałam trudniejszą, ale owocniejszą drogę rodzicielstwa mam prawo do błędów? Czy jeśli chcę dla swojego dziecka jak najlepiej, mam jednocześnie prawo do chwil słabości i postąpienia wbrew wyznawanym zasadom?

Szykuję się do pracy. Czas nagli. Muszę jeszcze zrobić śniadanie sobie i Mati, umyć głowę, spakować drugie śniadanie do pracy. Karmimy razem pieska, zgodnie z tradycją oglądamy ptaszki przez okno, razem idziemy do łazienki, żebym chociaż siku mogła zrobić. Czas nagli. Próbuję zrobić śniadanie, ale z dzieckiem na ręku jest ciężko. Sadzam Mati na podłodze - protestuje, woła, zaczyna marudzić - przerywam ledwo zaczęte robienie śniadania, siadam z nią na podłodze.Tłumaczę, przytulam, głaszczę, wstaję z powrotem do śniadania - protesty, wołanie, wyciąganie rączek, żeby wziąć ją na ręce. Biorę ją na ręce, co mogę przygotować jedną ręką to przygotowuję, ale powoli ramiona mi słabną, a czas wciąż nagli. Półtorej godziny czasu skurczyły się do pół godziny, a śniadanie dalej nie gotowe i głowa nie umyta. Znowu sadzam dziecko na podłodze, robię śniadanie byle szybciej - Mati płacze, chce na ręce, na podłodze jest nudno. Nie wytrzymuję i podnoszę głos - nie krzyczę bezpośrednio na nią, ale wzburzonym tonem tłumaczę, jak mało już mamy czasu, a ile jeszcze rzeczy do zrobienia i dlaczego teraz nie mogę jej wziąć na ręce. Ona nie wszystko jeszcze rozumie (no bo jak) i płacze i woła. Czas nagli, ja opadam z sił i tłumaczę jeszcze głośniej i bardziej zdenerwowanym tonem, już wiem, że nie wyrobię się do pracy, jeśli szybko się nie uspokoimy.

Schodzi mama, fuka na mnie, że "co to za krzyki od rana, czemu się drzesz na to biedne dziecko" i schodzi do niej na ziemię, bierze "biedactwo" na ręce i rzuca "więc tak wygląda to twoje wielkie rodzicielstwo bliskości".

Biorę się za przerwane śniadanie, ale w środku mam ochotę wyć.


czwartek, 27 marca 2014

życie pędzi

za dużo się dzieje ostatnio, żeby to wszystko ogarnąć i znaleźć czas na pisanie...

Babcia miała wylew w listopadzie. Teraz dopiero wróciła do domu, właściwie do Ciotki, więc mojej Mamy nie ma w domu, bo większość czasu spędza tam, pomagając, przeprowadzając dziadków, martwiąc się.

My siedzimy w domu, ja mam przynajmniej spokój od jej marudzenia, ale za to dużo więcej pracy wokół domu.
W sumie, ja już nie siedzę w domu, urlop macierzyński się skończył i wróciłam do pracy - na pół etatu, ale jednak codziennie muszę tam chodzić. Mati ma opiekunkę, lubi ją, ale jeszcze ani razu nie została z nią na cały dzień sama, bo jakoś się tak składa, że któreś z nas ciągle jest w domu.

Choroby nas prześladują - najpierw Sokół, potem Mati (przechorowała urodziny - ale to i lepiej, bo w sumie bałam się jak zareaguje na tylu gości i cały ten rozgardiasz, a tak, gości odwołaliśmy i zjedliśmy tort w rodzinnym gronie), teraz ja jestem chora, więc niby L4 i niby leżenie w łóżku, a tak naprawdę mam po prostu więcej czasu, żeby zająć się domem.

Sklepik się rozwija. Zamówień przybywa, ale jeszcze nie na tyle, żeby się utrzymać (ach, ten ZUS....) z drugiej strony pozamawiałam tyle owego towaru, żeby jeszcze uatrakcyjnić ofertę, że roztopiłam trochę środków, które niby odkładaliśmy na mieszkanie =_= Sokół nie marudzi, tylko mnie wspiera i wierzy ciągle w mój biznes, a ja i tak mam trochę wyrzuty sumienia...

Mati nie śpi w nocy - w dzień jest niesamowita, rozgadana (zna już chyba 25 słów!), biega wszędzie na czworakach, wspina się na schody, staje przy wszystkim, o co może się oprzeć, a w nocy śpi bardzo kiepsko. Przynajmniej do momentu, kiedy śpi sama - kiedy my przychodzimy i kładziemy się z nią, wszystko jest w porządku i nic jej nie budzi. Ćwiczę się więc w cierpliwości - wieczory zawsze były moim czasem na oddech, herbatę, jakiś serial i ogarnięcie sklepu, teraz muszę co 20-30 minut chodzić do niej i usypiać od nowa.... Inne mamy mówią, że to minie. Czekam więc.

to taki mały update malikowego życia - zakręcony czas, czasem nie wiem w co ręce włożyć, czasem mam wszystkiego dość, czasem jest cudownie. Jak to w życiu :) chociaż czekam na spokojniejszy czas...

środa, 8 stycznia 2014

kto jest ostatni?



załóż sklep internetowy, mówili
nie będziesz musiała chodzić do pracy, mówili

ale niestety trzeba chodzić na pocztę =_=

czwartek, 14 listopada 2013

pożegnania

Tato Sokoła odszedł w zeszłym tygodniu. Zabrał ze sobą zdjęcia wnuczek i książkę, i dołączył do swoich rodziców... Koledzy z osiedla przyszli go pożegnać, jak mówił Sokół, zawsze przychodzili pożegnać jednego ze swoich i za każdym razem było ich mniej :(
Bardzo mi szkoda, że odszedł tak szybko, i że tak niewiele czasu w sumie z nim spędzaliśmy... zawsze były ważniejsze rzeczy lub nie było czasu. Teraz przynajmniej postaramy się go odwiedzać częściej :(


Ja ostatecznie pożegnałam się z dawnym przyjacielem. Smutna okoliczność śmierci Taty pomogła mi nawiązać ponownie kontakt i ostatecznie przekonać się, że nie warto się starać, by tę przyjaźń przywrócić do życia.

DO ZOBACZENIA TATO!

poniedziałek, 16 września 2013

czego nauczyło mnie pół roku z Matyldzią


  • 4 godziny snu pod rząd to dużo
  • piąta nad ranem to idealna pora na śpiewanie piosenek
  • jeśli chce ci się siku to spokojnie wytrzymasz jeszcze dwie godziny
  • tetrowa pieluszka to idealne dopełnienie KAŻDEGO stroju
  • kupę najlepiej się robi do świeżo założonej pieluchy
  • świat się nie wali jeśli nie obejrzysz odcinka swojego ulubionego serialu
  • nie zawali się też jeśli nie obejrzysz pięciu odcinków
  • spanie na spacerze jest mało interesujące
  • jedzenie jednego posiłku może trwać nawet ponad 2 godziny
  • każdy konflikt można rozwiązać dając jednej ze stron sporu dziecko
  • w ogóle spanie jest przereklamowane
  • kiedy nie masz siły/jesteś śpiąca, uśmiech dziecka cię uleczy :3

czwartek, 25 lipca 2013

dotrwaliśmy!

za 10 godzin będzie w domu. już na zawsze!