czwartek, 23 maja 2013

duszę się

żeby była jasność: jestem wdzięczna mojej Mamie, że mogę tu mieszkać i że generalnie zajmuję się tylko dzieckiem. I swoje dziecko kocham najmocniej na świecie.

ALE

męczy mnie to ciągłe siedzenie w domu, męczy mnie codzienna rutyna - szybkie śniadanie póki mała jeszcze śpi, jej pobudka, karmienie i spacery w kółko po tych samych ścieżkach i nieustanne próby, żeby jednak zasnęła jeszcze raz popołudniu.

wkurza mnie to małe miasteczko, gdzie w każdym sklepie jest to samo, bo wszyscy zaopatrują się u tego samego dostawcy, że nigdzie nie mogę zapłacić kartą, że nie mam samochodu, do którego mogłabym wsiąść i odwiedzić moich przyjaciół we Wrocławiu, wkurza mnie, że wszyscy się tu znają, a ja jestem obca, albo jestem "córką tej pani od nauk, a wciąż chodzę sama z dzieckiem"

wkurza mnie to, że monopol na złe samopoczucie i kiepski humor ma tylko Mama. że kiedy powiem, że jestem zmęczona, że nie mam siły, że wkurza mnie to nieśpiące dziecko, to słyszę tylko rzeczy w stylu "po sześciu tygodniach już masz dość?", "ciesz się, że nie ma kolek", "a gdybyś była sama z dwójką dzieci, to co byś powiedziała" NIC KURYWA, ZAMKNĘŁABYM JE W DOMU I POJECHAŁA DO WROCŁAWIA SPOTKAĆ SIĘ Z PRZYJACIÓŁMI.

nie przeszkadza mi to, że mamy jakby dwa gospodarstwa domowe w jednym domu, że płacę za prąd i wodę, że sama piorę i prasuję rzeczy Mati, Sokoła i moje, przeszkadza mi to, że nie mogę swobodnie wyrażać swoich negatywnych uczuć, bo wcale nie mam tak źle, bo nie mam tak naprawdę problematycznego dziecka, bo nie jestem sama, bo mam kogo poprosić o pomoc. ale kiedy Mati drze się w niebogłosy na spacerze, a ja marzę tylko o tym, żeby zasnęła, bo sama padam z nóg i pragnę 10-minutowej drzemki i przebiega mi przez głowę myśl, żeby ją walnąć i ta myśl mnie przeraża i boję się sama siebie - nie mam komu o tym powiedzieć, bo przecież WCALE NIE MAM CIĘŻKO.

a kiedy wczoraj Tato przyszedł z pracy zdołowany i usiadł przed telewizorem ze smutną miną i niewidzącym wzrokiem, usłyszał tylko "no chyba nie zamierzasz naprawdę tak tu siedzieć z taką miną".

z jednej strony odliczam dni do powrotu Sokoła i pragnę wyprowadzki, z drugiej myśl, że mogę sobie sama już naprawdę nie dać rady i przede wszystkim finansowo, paraliżuje mnie i chciałabym móc być tu jak najdłużej...

wielkie odliczanie

wyjedzie jeszcze tylko 9 razy.

odliczam z niecierpliwością, bo jednak nie dałam rady się przyzwyczaić.

wtorek, 7 maja 2013

matrioszka






4 pokolenia, o jacie!