czwartek, 10 kwietnia 2014

porażki

Czy matka RB ma prawo się zdenerwować? Czy jeśli obrałam trudniejszą, ale owocniejszą drogę rodzicielstwa mam prawo do błędów? Czy jeśli chcę dla swojego dziecka jak najlepiej, mam jednocześnie prawo do chwil słabości i postąpienia wbrew wyznawanym zasadom?

Szykuję się do pracy. Czas nagli. Muszę jeszcze zrobić śniadanie sobie i Mati, umyć głowę, spakować drugie śniadanie do pracy. Karmimy razem pieska, zgodnie z tradycją oglądamy ptaszki przez okno, razem idziemy do łazienki, żebym chociaż siku mogła zrobić. Czas nagli. Próbuję zrobić śniadanie, ale z dzieckiem na ręku jest ciężko. Sadzam Mati na podłodze - protestuje, woła, zaczyna marudzić - przerywam ledwo zaczęte robienie śniadania, siadam z nią na podłodze.Tłumaczę, przytulam, głaszczę, wstaję z powrotem do śniadania - protesty, wołanie, wyciąganie rączek, żeby wziąć ją na ręce. Biorę ją na ręce, co mogę przygotować jedną ręką to przygotowuję, ale powoli ramiona mi słabną, a czas wciąż nagli. Półtorej godziny czasu skurczyły się do pół godziny, a śniadanie dalej nie gotowe i głowa nie umyta. Znowu sadzam dziecko na podłodze, robię śniadanie byle szybciej - Mati płacze, chce na ręce, na podłodze jest nudno. Nie wytrzymuję i podnoszę głos - nie krzyczę bezpośrednio na nią, ale wzburzonym tonem tłumaczę, jak mało już mamy czasu, a ile jeszcze rzeczy do zrobienia i dlaczego teraz nie mogę jej wziąć na ręce. Ona nie wszystko jeszcze rozumie (no bo jak) i płacze i woła. Czas nagli, ja opadam z sił i tłumaczę jeszcze głośniej i bardziej zdenerwowanym tonem, już wiem, że nie wyrobię się do pracy, jeśli szybko się nie uspokoimy.

Schodzi mama, fuka na mnie, że "co to za krzyki od rana, czemu się drzesz na to biedne dziecko" i schodzi do niej na ziemię, bierze "biedactwo" na ręce i rzuca "więc tak wygląda to twoje wielkie rodzicielstwo bliskości".

Biorę się za przerwane śniadanie, ale w środku mam ochotę wyć.


6 komentarzy:

  1. Nie możesz się przejmować, kochasz swoją małą Matyldę i to jest najważniejsze. Cholera, moja mama też się na mnie całe życie wydzierała jak było trzeba i wiem, że kocha mnie najbardziej na świecie! Jeszcze trochę i pójdziecie na swoje, trzymam kciuki za bisnes! wiem jak to z zusem, mnie też ten serbski męczy.. ale nie można się poddawać! :)) Pozdrawiam z serbskiej krainy i przesyłam duuużo energi dla Was! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Iwi <3 staram się nie przejmować, jednak to boli, kiedy osoba, która dla ciebie wcale nie była taką idealną mamą krytykuje mój sposób wychowania, bo zdarzają mi się potknięcia. Nie poddaję się jednak, bo wiem jaką chcę iść drogą i nie chcę krzyczeć na dziecko ani go straszyć, bo wiem jakie to niesie za sobą konsekwencje...
    Biznes rozkręcam i mam nadzieję, że już niedługo żadne zusy nie będą mi straszne! I Tobie też tego życzę w tej serbskiej krainie!

    OdpowiedzUsuń
  3. tak wiem o czym mówisz.. mnie najbardziej w calym serbskim biznesiku denerwują babcie, które przychodzą z córkami w ciąży i wybierają im wózki, nawet nie słuchając do mają do powiedzenia.. i nie pamiętając w czym one woziły swoje dzieciaki. Mysle, że niektóre rzeczy przychodzą z wiekiem.. i mam nadzieję, że my będziemy troszkę lepszymi, tolerancyjnymi i mniej narzekającymi babciami.. :) Nie martw się, idź do przodu i wychowuj dziecko po swojemu, bo w tym wszystkim miłość jest najważniejsza!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Maliczku, siostro moja. Pamietam jak Lili byla mała, ważne dla mnie była bliskość ale też normalne funkcjonowanie. Uczyłyśmy się uspokajać same nie na rączkach. W kuchni leżala w bujaczku ja cos robiłam i gadałyśmy, śpiewałyśmy wszystko co uspokajało, ale nie na rączki. I podczas odwiedzin moja przyjaciółka mająca syna 3 miesiace starszego, koniecznie musiała mi pomóc...Lili umiała się już sama wyciszyć, tylko piosenka jej nie leżała, chciał inną. Ale ciocia wiedziała lepiej. I wzięła ją na ręce. Oj miałyśmy o to spinę. No i pamiętaj, że RB to jedno, a Twój styl to drugie. Nie musisz robić wszystkiego co ten system radzi. My sobie dobieramy co nam potrzebne, tak lepiej się żyje. :) No i kreatywność jest tu przydatna, bo przecież ona może to śniadanie z Tobą robić siedząc na blacie. A głowe mozna w zlewie umyć, a Mati w wannie pewnie chętnie posiedzi:) My miałyśmy system porannej toalety gdy Lili siedziała na ręczniku w zlewie:) Fajne to było, teraz tylko czai sie zeby coś z kosmetyków zwędzić. :) No i każdy pęka czasem. Ważne żeby na chwilę i te złość zamienić w śmiech. Wyluzować. Bo po co się spieszyć. Jak się spóźnisz to co? Przy jednym dziecku 15 minut spóźnienia to standard. Przy bliźniakach 30 minut:) Trzymaj się! A babci się nie dawajcie, olejcie i może pożartujcie z niej. Zawsze śmiech rozładowuje napięcie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ano, siostro, różnie z tym RB u nas bywa ;) ale Mati sobie świetnie sama radzi i ja też mam dobre sposoby opracowane, ale czasem na każdego przychodzi kryzys. Są takie dni, że Mati obserwuje wszystko z podłogi, krzesełka czy jakiegokolwiek innego miejsca, a są dni, kiedy nie daje się odłożyć ani na chwilę, bo płacz i marudzenie są niesamowite. W łazience zawsze mi asystuje we wszystkim, a potem myje rączki i jest najważniejsza na świecie :3 ale na blacie boję się ją sadzać, bo ruchliwe toto, że zaraz albo spadnie, albo toster zrzuci.

    Zresztą, tu akurat nie o nią mi chodziło, bo z dzieckiem sobie radzę (bardziej lub mniej). Nie radzę sobie z mamą, która słysząc o moich stylach parentingowych kiwa głową i przyznaje rację, TOTALNIE zapominając, że ona robiła zupełnie inaczej, a potem jak przychodzą takie sytuacje to się zaczyna: "nie chcę nic mówić / nie chcę się wtrącać, ALE..." i tu się zaczyna seria "dobrych" rad, bo ona wychowała już trójkę, a ja mam jedno dziecko, z którym sobie najwyraźniej nie radzę =_=
    uff, chyba już wyrzuciłam z siebie wszystko.

    (p/s. a do pracy nie chcę się spóźniać. przynajmniej nie codziennie ;) bo szefa mam kochanego to i dobry pracownik mu się należy)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ehh te matki. Pozostaje nam mieć tylko nadzieję, że my będziemy inne:) Moja sie obraziła jak powiedziłam, że nie chce jej pomocy jak przyjdzie na świat Tola. Przy Lili miała byc 2 tygodnie po tygodniu już chciałam zeby sobie pojechała. Zamiast mi pomagać tylko mi utrudniała życie...Trzymajcie się!

      Usuń