parę dni temu, na drzwiach do bloku pojawiła się kartka pisana pismem i stylem zerówkowicza, żeby przygotować mieszkania do "wycinania kaloryferów. instalatorzy". w środę od 7 rano kuli, wiercili i robili mega syf na klatce, po czym wycięli kaloryfery i u nas (także zostawiając mega syf).
w czwartek rano kuli, wiercili i robili mega syf u sąsiadów z góry, a o 7:30 ktoś dobijał się do drzwi. okazało się, że to "instalatorzy" przyszli wyciąć kaloryfer. byli bardzo zdumieni, że u nas już są wycięte -_-"
w piątek rano kuli i wiercili i robili mega syf na korytarzu, a przed 8 znowu ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Justyna otworzyła panom, którzy "przyszli wyciąć kaloryfer". oznajmiła im, że już dawno mamy wycięty, co na co oni: "naprawdę? a kto wyciął?" (Ziutek i Józek, kurrryyyyyyyywa)
kwintesencję tego zdarzenia zawarł Płamen, drąc się z łóżka: "KURRRRRWA MAĆ!"
dzięki Bogu jest sobota i nie pracują.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
a po cholere wycinają te kaloryfery? oszczędność :p? czy wymiana na nowe?
OdpowiedzUsuńniby mają wymienić... ale na razie wycięli je tydzień temu, zostawili dziury po rurach i.. tyle :)
OdpowiedzUsuń