niedziela, 28 marca 2010

i need more motivation and less alcohol...

skrócono mi dzień o godzinę, jest już prawie druga, miałam cały dzień pisać pisać pisać... tymczasem pliku z pracą nawet jeszcze nie otworzyłam, za to obejrzałam już z 20 stron z elficką modą ślubną... (tak tak, bo ja nie jestem księżniczką tylko elfem :P) ale czas spiąć pośladki i do boju!

podziwiam Sokoła, że wstał dziś rano do pracy, ja wylegiwałam się prawie do południa (gdyby nie ta zmiana czasu, to spałabym tylko do 11 :P), ale jak zwykle nie mogłam przegapić kolejnego powrotu Szczupaka :)
Sokół: "zginiemy, jak będziesz tak wracał dwa razy w miesiącu" (a już na pewno zostaniecie alkoholikami)

żałuj Bachu, że nie było Cię z nami - przybliżałam chłopakom co robili ostatnim razem po wódce (nie pamiętali nawet tej części z gołymi dupami), a Sokołek zasugerował mi, żebym zapisywała ich co lepsze popisy językowe, a wczoraj każdy z nich błysnął...

Szczupak: "To jest jak chuj bez łososia!" (WTF?)
Maks: "Powiem ci jak galerianka - jak mi kupisz coś do żarcia, to ci zrobię... coś do żarcia!"
Sokół: "Jestem mięciutki jak kaczuszka... wszędzie, bejbe"

godzina 14. czas na magisterium.

1 komentarz: