poniedziałek, 26 kwietnia 2010

stresu nie ma... jest wkurw.

na miesiąc przed ślubem nie mam jeszcze sukni >_< nie to, że nie mam jej w szafie, jest jeszcze nawet nie uszyta, bo jak to krawcowa stwierdziła "dopiero kończy komunie, a to jest jeszcze przecież miesiąc czasu". ale jakoś iść do ślubu w bieliźnie mi się nie uśmiecha.

zastanawia mnie dlaczego emeryci wszędzie wybierają się z samego rana i jeszcze się zawsze spieszą. przecież nie muszą nic robić cały dzień! musiałam dziś wpłacić utarg do 11 w banku. byłam o 10:30, oczywiście zastałam kolejkę emerytów i "każdy był tu wcześniej, ja stałam za tą panią, a tej tu w ogóle nigdy nie było.." za mną stała kobietka, która zostawiła dziecko w domu, więc ją przepuściłam i emeryci stwierdzili, że skoro zrezygnowałam ze swojego miejsca w kolejce to kolejka idzie dalej za tą panią, a ja dopiero po nich wszystkich >_< jaaaasne. bo babcia o kuli zostawiła swoją babcię chorą (sic!) też w domu i się do niej spieszy. jaaaasne. po 10 minutach kłócenia się podeszłam do okienka mając nadzieję, że mnie nie zlinczują.

lekarstwo na wkurw jest jedno. wyjść na słońce, patrzeć w bezchmurne niebo i słuchać Empire of the Sun

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz