niedziela, 6 marca 2011

szósty bieg

ostatnie dni spędzam na wariackich papierach i na najwyższych obrotach. szykując się wczoraj na urodziny Gosiaka, jedną ręką gotowałam obiad na wieczór dla Sokoła, drugą się malowałam, a nogą pakowałam prezent i piżamkę na nocowanie. ledwo wyłączyłam zapiekankę już biegłam na autobus spotkać się z Martyną - szybkie wino i hyc do Nadolic!
u Gosiaka mogłam się spokojnie wyluzować z jej wspaniałymi znajomymi, wypić pyyyszne drinki i najeśc się za dwoje. tymczasem rano... w ostatnim momencie zdążyłam na autobus do domu i wieczorem znowu jednym okiem oglądam X-Factor, drugim czytam przepis, a rękami gotuję obiad :)

a w ciągu dnia dzięki mobilizacji Ovcia udało mi się zabrać do magisterki. co prawda powstało z tego zaledwie pół strony, ale zawsze. i tu wielkie podziękowania dla Karin Dreijer Andersson, której niesamowity głos pozwolił mi się skupić i otworzyć umysł :)

dużo się dzieje, mam wrażenie, że się nie wyrabiam, ale dziwnie mi to pasuje... swoją drogą z moich tajnych źródeł informacji wynika, że kręcidupa zmierza w stronę domu, czas więc trenować do kolejnego alko-maratonu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz