niedziela, 9 sierpnia 2009

"czuję, że to będą żenujace wakacje..."

tydzień nad morzem to zdecydowanie za mało. zwłaszcza z taką zajebiaszczą ekipą z jaką byłam :)
jechaliśmy pociągiem w 10 osób w jednym przedziale przez całą noc, a i tak udało nam się zrobić Szczupakowi urodzinowe przyjęcie-niespodziankę z 21-ma świeczkami w mini babeczce. swoją drogą, nie wiedziałam, że człowiek może spać w tylu dziwnych (czyt. niewygodnych) pozycjach :)
na polu namiotowym okazało się, że nie ma dla nas miejsca, bo nasza grupa cudownie się rozrosła z czterech osób do dziesięciu właśnie :) i tym sposobem Sokołek i ja zamiast namiotu dzieliliśmy przyczepę z Maksiem, Szczupakiem i Denzelem (4 osoby na łóżku to jest to!)
pogoda GiT, morze GIT, słonko Git! (Denzel opalił się na flagę Polski, mój brat w łaty, ja na świnkę, Maks na murzyna, a Szczuki na albinosa :)
"może dziś dla odmiany napijemy się wódki?" było tekstem całego wyjazdu... Kasia Maksowa pracuje w sklepie zaraz obok pola, więc po powrocie z plaży Chłopaki mieli zawsze schłodzone buteleczki Wyborowej... codzienne picie skutkowało nie tylko klasycznym żygi-żygi, ale też publicznym obnażaniem się ("niezła sprawusia"), rozgniataniem sobie krakersów na czole, nieprzyjmowaniem innych pokarmów niż zupka chińska oraz sikaniem do śpiworu...
długo by pisać.. o tańcach w LG, krwiożerczych chełbiach, siatce w morzu, kółku i rękawkach, pedalskich jazdach, "du hast Wurst", i mało śmiesznych/żenujących dowcipach... :)

chyba jednak powrócimy w przyszłym roku....

2 komentarze:

  1. ja piłam tylko soczki! (i przez to że nie miałam rano kaca kursowałam do sklepu po wodę i chińskie zupki :P)

    OdpowiedzUsuń